25.10.2015

2. Książka

Jeżeli kiedykolwiek Lexi miałaby wskazać najdłuższy dzień w swoim życiu, bez zastanowienia wskazałaby na niedziele 14 września 2014 roku. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że ta data się zmieni a długość będzie szła w parze z niepokojem oraz strachem i jedyne co poczuje na koniec dnia to jeszcze więcej bólu.
Całą niedziele spędziła na pilnowaniu babci. Bała się, że mająca swe lata staruszka rozchoruje się i będzie potrzebowała pomocy medycznej. Na szczęście wystarczyło kilka pigułek na uspokojenie i Pepper spokojnie przespała cały dzień. Nie to co Lexi.
Mogła udawać, że informacja o śmierci matki nie wywołała w niej emocji, że ta nic dla niej nie znaczyła a sama wiadomość była niczym obcy nekrolog w gazecie. A jednak.
Odkąd wyjęła z tamtej paczki srebrny wisiorek w kształcie pentagramu, nie mogła się z nim rozstać. Odczuwała też dziwny żal, jakby coś nie dawało jej spokoju. Była pewna, że jest to spowodowane tym iż teraz, gdy ma pewność, że Naomi nie żyje, nie będzie mogła powiedzieć jak bardzo jej nienawidzi. Nie dopuszczała do siebie innej możliwości.
A jednak po tej długiej niedzieli nadszedł poniedziałek i Lexi zdała sobie sprawę, że wcale nie oznaczało to poprawy. Teraz musiała iść do szkoły i udawać, że wszystko jest jak dawniej. A czy było? W końcu nikt nie wiedział jeszcze o tym co zaszło. Być może jacyś wścibscy sąsiedzi widzieli podjeżdżający pod jej dom radiowóz, ale nie oznaczało to iż wiedzieli po co była u niej policja. To ona decydowała czy ktokolwiek dowie się prawdy.
Zerwała się z łóżka wiedząc, że jest zbyt późno by zjeść cokolwiek. Te rozmyślania zabrały jej zbyt dużo czasu, a wszystko wskazywało na to, że Pepper nadal spała.
– I dobrze. – wyszeptała, narzucając na siebie pierwszy z brzegu sweter. Nie chcąc budzić swojej opiekunki. Zebrała pośpiesznie rzeczy i trzymając w ręku buty, zeszła na palcach na dół.
Nie spostrzegła dwóch rzeczy. Tego, że przez przypadek schowała do torby pamiętnik mamy oraz tego, iż Pepper Fate wcale nie spała.

Kobieta siedziała na łóżku, w zamkniętej na klucz sypialni i z grymasem uporu na twarzy, przeglądała stare rzeczy swego świętej pamięci męża. Nie przespała całej nocy, dręczona ciągłymi wizjami swojej ukochanej córki, która skończyła w ten sam sposób co jej ojciec, oraz tym, że wkrótce jej droga Alexandra mogła pójść tą samą ścieżką.
Gdy tylko ujrzała poprzedniego dnia odznaki tych „policjantów” – wiedziała, że coś jest nie tak. Bowiem czy to nie ona kiedyś zajmowała się fałszowaniem dokumentów dla łowców? A była w tym naprawdę dobra. Z daleka rozpoznała fałszywki, co z kolei oznaczało, że w jej domu pojawili się sami łowcy, chcący przekazać wieści o śmierci jej dziecka a to było źródło niepodważalne.
Jej córka nie żyła a ona już nigdy jej nie ujrzy.



Liceum Bravetown

Spojrzała z obrzydzeniem na papkę na tacy i tracąc apetyt, odrzuciła widelec na bok. Siedząca naprzeciw niej Nicole, nie odezwała się ani słowem, odkąd wyjawiła jej wszystko co przytrafiło jej się w weekend. Zastygła z tępym wyrazem twarzy, całkowicie zszokowana tym co usłyszała. A zamknięcie ust blondynki nie było łatwe, więc musiała się naprawdę przejąć.
– O rany. – wyrwało jej się nagle, wraz z pierwszym od dłuższej chwili mrugnięciem powiek. – O rany. – powtórzyła, tym razem odzyskując całkowitą władzę nad ciałem. Widząc w jakim kierunku zmierza mimika Nicole, Lexi złapała ponownie za widelec i wymierzyła go w stronę przyjaciółki.
– Nawet mi się nie warz tego mówić.
– Moje biedactwo. – Lexi warknęła w jej stronę, ze złością mrużąc oczy.
Gdy w pierwszej liceum skręciła kostkę i nie mogła zatańczyć na jesiennym balu, gdy jej kot zdechł, gdy jej babcia nie pozwoliła jej na adoptowanie nowego – zawsze ta sama reakcja – „Moje biedactwo”.
– Kiedyś cię uduszę tym twoim „biedactwem” i wrzucę do rzeki. – Zagroziła przyjaciółce widelcem, dając jej jasno do zrozumienia, że nie zawaha się go użyć.
– Jak się trzymasz, moje bie...?
– Nicole?! – jęknęła zrezygnowana.
– Moja droga, możesz sobie udawać przed babcią, że cię to nie obeszło, ale ja znam cię lepiej niż ty sama i uwierz mi, gdy ci mówię, że przejęłaś się tym, to się przejęłaś. Zrozumiano. – Tym razem to niebieskooka wycelowała w Lexi swój długi palec, mając ją ochotę nim dźgnąć, by wreszcie się przebudziła.
– Przejęłam? A co niby sprawiło, że tak sądzisz?
– Założyłaś ten okropny wisiorek, o którym wspominałaś. A Lexi, którą znam, nigdy nie ubrała by czegoś takiego. No chyba, że na Halloween. – Dziewczyna automatycznie, chwyciła za spoczywający na jej klatce piersiowej naszyjnik i płynnym ruchem zerwała go z szyi, rozglądając się czy ktoś inny go przypadkiem nie widział.
– Musiałam w nim zasnąć. – wytłumaczyła się, sama nie wiedząc czemu w nim przyszła. Czyżby jednak Nicki miała rację i naprawdę tak bardzo przejęła się śmiercią Naomi? To jednak tym bardziej ją denerwowało. Ta kobieta, zwana jej matką, nawet po śmierci sprawiała jej jedynie ból. Widząc zmieniający się humor przyjaciółki, Nicole zaczęła z impetem zbierać swoje rzeczy.
– Koniec smutków, czas na nudę. Czeka na nas historia. – Uśmiechnęła się w stronę, nadal posmutniałej Lexi, która próbowała przybrać dobrą minę do złej gry.
– Ja nie idę. – wyszeptała zarzucając na ramię torbę. Nicole spojrzała na nią z niedowierzaniem i z powrotem opadła z hukiem na krzesło, zwracając tym samym na siebie uwagę wszystkich zebranych w stołówce.
– Koniec świata. Alexandra Fate idzie na wagary. – Pobladła na twarzy, nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Czyżby Lexi naprawdę tak źle znosiła wieści o śmierci mamy? Co prawda widziała, że ta wiadomość wywołała w niej emocje, ale nie sądziła, że aż takie.
– Nie przesadzaj. To nic takiego, każdy ma prawo do odrobiny przerwy.
– Lexi! Ty nawet z zapaleniem płuc próbowałaś iść na zajęcia. Gdyby nie twoja babcia, na pewno byś przyszła. Podobno stałaś na podjedzie w samych pidżamach. W takim przypadku ja też nie idę. Nie zostawię cię samej w tym stanie. Kto wie co może się wydarzyć. Jeszcze przejdziesz na czerwonym świetle. – Co prawda w jej przypadku nie było to zbyt wielkie poświęcenie. Frekwencja Nicole była jedną z najgorszych w szkole. Lexi spojrzała na nią z ukosa z chytrym uśmiechem.
– Kochana ty moja. Zapomniałaś co mówił pan Barton? Jeszcze jedna nieobecność na historii i możesz się pożegnać z ukończeniem liceum w tym roku. Masz zamiar zostać w tej budzie jeszcze jeden rok dłużej?
– Nie! – Gwałtowna odpowiedź blondynki ponownie zwróciła na nie uwagę reszty szkoły, która zaczynała zbierać się na zajęcia. Nicole uniosła w geście poddania ręce i w pośpiechu kroczyła w stronę wyjścia. – Nie ma takiej siły, która mnie tu zatrzyma choćby jeden dzień dłużej.


Usiadła na jednej z drewnianych ławek na trybunach, z zachwytem przyglądając się drużynie. Jeżeli miała zamiar iść na wagary by pomyśleć i się skupić, to wybranie do tego stadionu, gdzie ćwiczyła jej szkolna drużyna, nie było mądrym posunięciem. W końcu była to drużyna Liama.
Liam Beltran – jej skrywana przed światem miłość, robił właśnie okrążenie, nie mając na sobie koszulki. Westchnęła głęboko, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Wiedziała, ze dzięki Nicole o jej zauroczeni prawiła już cała szkoła, także zapewne i On już o tym wiedział, ale starała się o tym nie myśleć.
Oczywiście to nie tak, że Nicole ją zdradziła i specjalnie rozgadała na lewo i prawo jej sekret. Nie.
Nicole, zwana także przez rówieśników Dyktatorem, obrała sobie za życiowe zadanie by Lexi i Liam, zostali królem i królową na balu absolwentów. A by tego dokonać musiała napomknąć kilku osobom jaka to cudowna para była by z tej dwójki. Oczywiście ludzie połknęli przynętę i zaczęli ich łączyć.
Z trudem oderwała od niego wzrok i próbowała skupić swe myśli na czymś innym. Ku jej uldze naszyjnik nie był zepsuty. Zapięcie było dość rozluźnione i gdy za niego pociągnęła, po prostu puściło. Zapięła go ponownie na szyi, tym razem chowając go pod swetrem.
– Nicole jak zwykle miała racje. – mruknęła pod nosem, zaglądając do torby. Może gdy poczyta o historii Azteków, to jej myśli się uporządkują. Tak była kujonem.
Zamiast jednak interesującego podręcznika do historii, w jej ręku znajdował się pamiętnik jej matki, który znajdował się wśród jej rzeczy.
– Musiałam zabrać go przez przypadek. – Zastanowiła się na głos, kładąc znalezisko na kolanach. Nie była pewna czy jest gotowa tam zajrzeć. Czy jednak miał być ku temu lepszy moment niż teraz? Zamknęła oczy i odliczyła do trzech zanim otworzyła na przypadkowej stronie książkę. Spojrzała na nią, gotowa ujrzeć jakieś wspomnienia a zamiast tego w jej oczy rzuciło się coś innego.
– Krwawa Mary? To jakiś żart?! – Przeleciała wzrokiem po tekście, szukając czegoś normalnego. Przewróciła stronę i ujrzała wielki czarny napis „Kupidyn”. Roześmiała się zamykając z plaśnięciem pamiętnik.
– Ona naprawdę była satanistką. – Nie mogąc opanować nerwowego śmiechu, czuła jak jej oczy wypełniają się łzami. Nie mogła nic na to poradzić. Czuła jak opuszczają ją siły. Ten „pamiętnik” był jej ostatnią deską ratunku. Miał pokazać jakim człowiekiem była jej matka. Zamiast tego dostała jakieś sataniczne głupoty, które nie napawały jej nadzieją na to, że jej rodzicielka była zdrową na umyśle osobą.
Otulając się ramionami, starała się nie dopuścić by łzy spłynęły po jej polikach. Na daremno.

Idąc ze szkoły do domu, czuła jak poliki palą ją żywym ogniem. Rozpłakała się tam na dobre i to być może na oczach Liama. Zaklęła pod nosem, mając szczerą nadzieję, że chłopak jej nie zauważył. Co mógł sobie o niej pomyśleć? Siedziała tam jak idiotka płacząc wniebogłosy. I to za kim? Za kobietą, której w ogóle nie znała, a którą nienawidziła z każdą minutą bardziej za to jakie emocje w niej wywoływała. Przetarła jeszcze raz twarz chusteczką, mając nadzieję, że zaczerwienie zniknie zanim dojdzie do domu.
Oprócz historii, opuściła także biologię, ale jako iż uczęszczała na zajęcia zaawansowane praktycznie, to wątpiła w to by pani Clinton robiła jej z tego powodu problemy.
Powinna się mniej przejmować, ale nie potrafiła. Nie była jedną z tych osób, które tak łato umiały odciąć się od wszystkiego i wszystkich. Gdy ją dopadał problem, nie przezwyciężała go, ona dawała mu się pochłonąć.
Idąc czuła jak ktoś ją obserwuje. Przypominając sobie wszystkie filmy sensacyjne, które obejrzała wraz z Nicole udała, że rozwiązał jej się but i rozejrzała się dookoła. Ujrzała kątem oka jakiegoś mężczyznę po drugiej stronie ulicy. Starała się zachować spokój i ruszyła ponownie przed siebie. Usiłowała potajemnie mu się przyjrzeć, ale szedł po drugiej stronie ulicy i nie wiele mogła dostrzec. Tym bardziej, że miał na sobie czarną kurtkę i ciemną bluzę z kapturem. Z postawy kogoś jej przypominał, ale nie mogła skojarzyć kogo. Szli więc ramie w ramię, jedno drugie obserwując.



– Gdzie jesteś do diabła? – Ostry ton w słuchawce nie wróżył nic dobrego. Stanął jak najbliżej ogrodzenia, nie chcąc zwracać na siebie uwagi.
– A gdzie mam być do cholery? Tam gdzie mnie zostawiliście. W tej dziurze, Bravetown. – wrzasnął do słuchawki, odwracając się pośpiesznie do przechodzącej obok staruszki, która zmierzyła go wzrokiem.
– Trzeba nie było wnerwiać starego, to może być ci pozwolił jechać z nami gówniarzu. – przewrócił oczami, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. – I przestań jarać.
– Trzeba było zostać i mnie pilnować, mamo. – wiedział, że rozeźli tym starszego brata, ale był to przynajmniej jakiś bonus do tej nudy jakiej doświadczał będąc Tutaj. Jednak przyglądając się dziewczynie, która szła po drugiej stronie ulicy musiał przyznać, że miasteczko miało coś w sobie. Szkoda tylko, że ta, za którą udał się pieszo ze szkoły, zdążyła zniknąć za zakrętem, gdy on odbierał telefon.
– Colt, jesteś tam? Czy papierosy już do końca wypaliły ci szare komórki?
– Jestem, jestem. – syknął, zaciągając się papierosem. – Nate mam sprawę.
– Chcesz więcej kasy? Jeśli chodzi o wóz to zapomnij, tylko ci go użyczyłem. Ma wrócić do mnie bez jakiejkolwiek rysy, jasne gówniarzu? – Wypuścił z ust obłok dymu z głośnym westchnięciem. Może i Nate był jego bratem, ale naprawdę ojciec musiał go kiedyś upuścić. Chociaż raz.
– Zamknij się. Nie o to chodzi.
– O co więc?
– Znasz jakiś łowców z tej dziury, w której się znajduję? – Musiał o to zapytać. Wisiorek na szyi dziewczyny, z którą ma zajęcia z literatury, nie dawał mu spokoju. Taki sam posiadał on, jak i inne dzieci łowców. To była taka tradycja. Dzięki temu, jeśli starszym łowcom coś by się przytrafiło to ten wisiorek – znak – miał sprawić, że inny łowca, który natrafi na przykładową sierotę, zajmie się nią.
– Z Bravetown? – wywrócił oczami, całkowicie tracąc nad sobą panowanie.
– Nie, z Paryża. Leżę sobie teraz pod wieżą Eiffla i popijam drinki. Idiota!
– Kogo zwiesz idiotą, gówniarzu? A tak a pro po twoje pytania, to skąd mam do diabła wiedzieć? Myślisz, że łowcy legitymują się sobie wzajemnie ilekroć się widzą? – Musiał przyznać mu racje. Wielu z nich nawet nie wiedziało skąd pochodzi. Zostali wychowani w motelach, ciągle w drodze. W końcu on sam był takim dzieckiem. Bez domu, bez bezpiecznego miejsca, do którego mógłby wracać.
– Ok, Nate. Muszę kończyć, zostawiłem wóz pod szkołą.
– Zostawiłeś wóz? Jak tylko cię dorwę to... – Nie dał mu dokończyć. Rozłączył się wciskając telefon do kieszeni. No nic, spotka ją jutro w szkole Wtedy się wszystkiego dowie.


Leżąc na swojej puszystej pościeli w kotki, wracała myślami do dzisiejszego popołudnia. Kim był ten chłopak? Czy ją śledził? A może po prostu był zwykłym przechodniem a ona popada w paranoje? Bowiem przecież, w pewnym momencie stanął i już później go nie widziała. Mimo wszystko nie mogła się pozbyć go z myśli.
– Co jeszcze zapamiętałaś? Każdy detal się przyda.- Piskliwy głos Nicole, świadczył o tym, że dziewczyna nakręciła się na tą całą akcje z prześladowcą. – Zaczęłam robić tablice operacyjną. Mamy już opis jego ubrania. Nie zbyt dokładny, ale wybaczę ci to, w końcu byłaś przestraszona, ale na pewno nie pamiętasz jakiego był wzrostu, numer buta, cokolwiek?
– Już ci mówiłam. Nie miałam czasu by go o to zapytać – miała nadzieję, że przyjaciółka rozpozna w jej głosie sarkazm. Ta jedynie westchnęła i Lexi mogła przysiąc, że zapisała to na „tablicy”. Pokręciła głową z uśmiechem i przyjrzała się raz jeszcze książce, która tak bardzo jej dzisiaj ciążyła. Niby był to tylko satanistyczny zbiór bzdur, ale nie mogła przestać się w niego wpatrywać.
– Lexi! – Krzyk jaki rozniósł się nagle po pokoju, sprawił, że podskoczyła. Spojrzała z wyrzutem w stronę telefonu. – Słyszysz mnie w ogóle?
– Cały stan cię zapewne słyszał. – wyszeptała cicho, pocierając uszy.
– Co robisz? Jestem pewna, że gdzieś odleciałaś. – Przytaknęła bezgłośnie, wiedząc, że Nicole i tak tego nie zauważy.
– Muszę kończyć. Spotkamy się jutro pod szkołą. – nie czekając na masę pytań, które zaczęły padać po drugiej stronie telefonu, rozłączyła się.
Przejechała delikatnie dłonią po wierzchu książki.
– Raz kozie śmierć. – Otworzyła pamiętnik na pierwszej stronie, nabierając głośno powietrza.
– Bestiariusz. Spisany przez Naomi Fate. – Przeczytała tytuł, napisany odręcznym pismem swej matki i poczuła jak po jej poliku spływa łza. 


Dziękuję Swiftie i  Monice za komentarze pod ostatnim rozdziałem <3 Dzięki Wam dziewczyny rozdział 2 pojawił się tak szybko :). Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Na wattpadzie możecie znaleźć moje nowej opowiadanie Naznaczeni Magią. Ci którzy czytali moje opowiadania wcześniej wiedzą, że kiedyś już ono było, ale zniknęło po 2 rozdziale. Teraz wraca w wersji ulepszonej :D.

Obserwatorzy